Bądźmy głosem dla tych, którzy są uciszani
Gesine Weber, redaktor naczelna Treffpunkteuropa
Od momentu jego reelekcji na premiera w 2010r., Viktor Orbán nieustannie zwiększał swój wpływ na niezależne media i wolność prasy. Według międzynarodowej organizacji pozarządowej Reporterzy bez Granic, Węgry znajdują się na 71. miejscu w rankingu poszanowania wolności prasy – daleko za krajami takimi jak Haiti, Niger czy Gruzja. Zeszłotygodniowe zwycięstwo Orbána nie było wielkim zaskoczeniem: jak mogły być słyszane glosy proeuropejskich i progresywnych sil w kraju, w którym wszystkie regionalne media należą do biznesmenów blisko związanych z premierem, w którym to rząd przygotowuje materiał dla nadawców publicznych, i w którym krytyczne media są zmuszane do bankructwa? Jak opozycja mogła dotrzeć do wyborców w reżimie, w którym państwowe media prowadza oczerniające kampanie przeciwko potencjalnym wrogom partii Fidezs, i jak Węgrzy mieli czerpać informacje z niezależnych mediów, skoro maja one ograniczony dostęp do Parlamentu? Tuz po reelekcji Orbána w zeszłą niedzielę, najważniejsza gazeta [opozycyjna] przestała istnieć – węgierska wolność prasy została de facto podważona.
Stosowane przez Orbána środki przeciwko wolności prasy są nie tylko problemem dla Węgier, ale stanowią tez poważne zagrożenie dla Unii Europejskiej. Jeżeli ma zamiar istnieć jeszcze przez dłuższy czas, UE nie może tolerować dezinformacji ani wynikającego z niej eurosceptycyzmu. Na ten moment UE ogranicza się do obserwowania sytuacji, desperackich prób powstrzymywania antyeuropejskiej propagandy Orbána poprzez takie kampanie jak „facts matter”, krytykowania albo korzystania z ładnie brzmiących, ale nieskutecznych narzędzi prawnych. Ale nie pomaga to Węgrom.
Nie należy zapominać, że nadal odbywają się uliczne manifestacje przeciwko Orbánowi, że krytyczni dziennikarze nadal publikują online, oraz że społeczeństwo obywatelskie nie zginęło, nawet jeśli życzyłby sobie tego Orbán. Jako dziennikarze cieszący się wolnością prasy, opowiadanie o walce tych obywateli jest naszym zadaniem, musimy być orędownikami wolności wypowiedzi i demokracji w Europie. Orbán ma moc uciszania dziennikarzy na Węgrzech - ale nie dziennikarzy w całej Europie.
Wspierajmy węgierskie NGO i aktywistów
Laura Mercier, redaktor naczelna Le Taurillon
Kolejna kadencja dla Viktora Orbana, kolejna kadencja ataków i zagrożeń dla wolności prasy, organizacji pozarządowych, uchodźców i uniwersytetów. Kolejna kadencja dla Viktora Orbana, kolejna kadencja restrykcji dla mniejszości i więcej antyunijnej retoryki. Lista ofiar polityki Orbana byłaby zbyt długa dla jednego artykułu. Podczas gdy Rada Europy podzieliła się swoimi obawami dotyczącymi kampanii prowadzonej pod hasłem „stop Sorosowi”, której celem jest ograniczenie i pogłębiona kontrola działalności organizacji pozarządowych, powinniśmy wspierać każdego, kto aktywnie sprzeciwia się rządowi Viktora Orbana. Na Węgrzech jest wielu potrzebujących pomocy organizacji pozarządowych, które nie mogą się poddać.
Viktor Orban będzie kontynuował osłabianie społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznych wartości. Pakiet „Stop Sorosowi” dałby węgierskiemu ministrowi spraw wewnętrznych możliwość odmowy pozwolenia na działalność każdej organizacji oraz nałożenia wyższych podatków na zagraniczne dofinansowania na rzecz organizacji pozarządowych, które wspierają uchodźców na Węgrzech. Ponadto każdy cudzoziemiec wspierający imigrację mógłby być właściwie wydalony z Węgier. Czy wolność słowa nie jest fundamentalną zasadą prawa Unii Europejskiej, jednym z podstawowych praw człowieka? Czy wolność słowa nie jest rdzeniem demokracji?
Najwyraźniej zmuszenie Viktora Orbana i jego przyjaciół do przeczytania Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Karty Praw Podstawowych nie będzie miało żadnego wpływu pomimo reprezentowanych przez nie symboliki i wartości. Najwyraźniej, nazwanie Viktora Orbana dyktatorem, tak jak uczynił to niedawno Jean-Claude Juncker nie sprawi, że poczuje się on winny. Najwyraźniej, nawoływanie do poszanowania demokracji poprzez przemowy w Brukseli niczego nie zmieni. Ta wielka wygrana dla Viktora Orbana i jego partii, podobnie jak entuzjastyczne gratulacje, które otrzymał on od niektórych członków Europejskiej Partii Ludowej są złą, a wręcz alarmującą wiadomością na rok przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Konieczne jest, aby Unia Europejska opowiedziała się za swoimi wartościami i zasadami, aby chronić ofiary karygodnej polityki Orbana. Konieczne jest, aby Unia Europejska wzięła odpowiedzialność i podjęła kroki przeciwko banalizacji polityki skrajnej prawicy.
Ulubieniec Cara
Radu Dumitrescu, redaktor naczelny The New Federalist
W 1989, młody Wiktor Orban nawoływał ze sceny, by ostatni rosyjscy żołnierze na dobre opuścili Węgry. Wracając do dnia dzisiejszego, widzimy jak wiele zmieniło się od tamtej pory. Powszechny jest wizerunek premiera Orbana jako najwierniejszego sojusznika Moskwy w Europie. Lidera, który niemal powiela polityczne rozwiązania płynące wprost z Kremla.
Pierwsza zmiana nadeszła w 2010 roku. Zmagając się z kryzysem ekonomicznym, rząd Orbana pozytywnie ocenił Rosję w myśl jej antymigracyjnej i antybrukselskiej retoryki. Starzy wrogowie stali się cichymi sprzymierzeńcami przeciwko kontroli ze strony Unii Europejskiej. Po 2010 roku Putin wraz Orbanem rozpoczęli coroczne spotkania. Od tego czasu węgierski premier rozpoczął także manipulację okręgami wyborczymi, wdrożył prawo uderzające w organizacje pozarządowe, zdające się być identyczne z rosyjską ustawą dotyczącą agencji zagranicznych i uderzył w krytyczne pod jego adresem media. Co więcej, w dobrym carskim stylu, Orban otoczył się siatką biznesmenów i członków rodziny, zlecając im lukratywne kontrakty.
Od czasu wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, rządy europejskie obawiają się rosyjskiej ingerencji w wewnętrzne mechanizmy demokratyczne. Nie można tego jednak powiedzieć o Węgrzech. Rząd Orbana zdusił już część mediów i forsuje pozytywny wizerunek Rosji. Rządowe węgierskie gazety i telewizja regularnie powołują się na źródła znajdowane w Russia Today czy Sputnik Agency, propagandystach rosyjskiego rządu.
Co więcej, w Polsce prezes PiS nie zważa na moskiewskie koneksje Orbana, do upadłego wspierając swojego druha w walce z Unią Europejską. Coraz bardziej nacjonalistyczne i konserwatywne Polska oraz Węgry wzmacniają swoje więzi w obliczu wzmagających się konfliktów z Brukselą. Można mieć tylko nadzieję, że nie doprowadzi to do zrównania interesów państw wyszehradzkich z rosyjskimi. „Demokracja nieliberalna”, „suwerenna demokracja” lub „pierwotna demokracja” – wszystkie te sposoby opisywania autorytaryzmu bez jednego, właściwego słowa, zostały zainspirowane przez Putina i jego model rządzenia państwem. Europa potrzebuje dziś prezydentów, premierów i kanclerzy – nie carów.
Kolejne zwycięstwo najniższych instynktów
Michał J. Ekiert, Kurier Europejski
Jak się dowiedzieliśmy, koszmar węgierski (i nieświadomie, koszmar Węgrów) zwany Fidesz ma się dobrze. Co więcej, miejsce naczelnej opozycji zajął Jobbik, partia [nacjonalistyczna], na tle której Orban wygląda dość sympatycznie. Jeśli to oni stanowią alternatywę, jest to racjonalne usprawiedliwienie dla gratulacji wysłanych Orbanowi przez różnych polityków europejskich.
„Państwo nieliberalne”, jak sam Orban opisuje byt polityczny którym rządzi, nie jest państwem, w którym kampania jest przeprowadzana w sposób cywilizowany, co zostało z resztą dowiedzione przez misję monitorującą OBWE, której kierownik opisał retorykę wyborczą jako wrogą i ksenofobiczną. Poparcie udzielone partii rządzącej przez telewizję publiczną było wysoce zauważalne.
Bilbordy I listy rozsyłane do obywateli przez władzę, zawierające treści negatywnie ukierunkowane wobec wszystkiego niedostatecznie „węgierskiego”, finansowane z pieniędzy podatników nasuwają mi na myśl jasne skojarzenia z historii Polski, gdzie w roku 1928 BBWR [Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem] marszałka Piłsudskiego defraudował duże sumy pieniędzy do pokrycia swojej wysoce agresywnej kampanii przeciwko partiom demokratycznej opozycji. Stanowisko Europejskiej Partii Ludowej, które jest rodzajem neutralno-wspierającego miszmaszu wobec Orbana, jest szczególnie niepokojące.
Przed następnymi wyborami węgierscy wyborcy muszą otrzymać godne zaufania, bezstronne informacje, mieć dostęp do niestronniczych mediów. Niezbędni będą również światli liderzy. Nie każdy będzie gotów wyzbyć się swoich smucących poglądów, lecz każdy powinien mieć przedstawione oba stanowiska, „nieliberalne” i „liberalne”. Tego zabrakło w tegorocznych wyborach, głównie z powodu niesprawiedliwej kampanii. Kiedy jednak te warunki zostaną spełnione, jak mawiają inni mieszkańcy naszego wspólnego regionu wyszehradzkiego, na końcu to pravda vítězí.
Suivre les commentaires : |