Wielka Brytania podpisała umowę o wystąpieniu z Unii Europejskiej 24 stycznia. Weszła ona w życie 31 stycznia 2020 o północy czasu środkowoeuropejskiego. Od tego momentu Wielka Brytania nie jest już państwem członkowskim UE, lecz państwem trzecim.
Obecny okres przejściowy może zostać jednokrotnie przedłużony o rok lub dwa lata, pod warunkiem, że obie strony się na to zgodzą przed 1 czerwca 2020 r. Jak myślisz, Boris Johnson będzie zmuszony do podjęcia takiego kroku?
Jak dotąd, Boris jasno mówił, że nie ma zamiaru przedłużać okresu przejściowego i zajmował w tej kwestii twarde stanowisko. Dużo osób uważa jednak, że odpuści, gdy zda sobie sprawę, jak brzemienny w skutkach będzie Brexit. Jestem zdania, że mając to na uwadze, powinniśmy potraktować na poważnie zapewnienia Borisa Johnsona. Nie miał oporów, żeby kłamać na temat funkcjonowania Unii Europejskiej czy bilansu korzyści i strat z bycia lub też nie jej członkiem. Jednak w przypadku, gdy składa poważną obietnicę, to jak do tej pory schemat jego działania był taki, że albo ją spełniał, albo szukał kozła ofiarnego, na którego zrzucał winę za jej niewypełnienie. W sytuacji, w której ma znaczącą większość w parlamencie, nie ma już kogo obwinić za swoje niepowodzenie, więc musi sprostać wyzwaniu, które sam na siebie nałożył.
W ostatnim czasie odwiedziłeś Belgię. Jak wyglądała podróż? Musiałeś przejść jakąś dodatkową kontrolę?
W praktyce dla Wielkiej Brytanii nic się nie zmieniło. W 2020 r. jesteśmy państwem marionetkowym Unii Europejskiej (za które błędnie uważali Wielką Brytanię zwolennicy Brexitu przed jej wyjściem ze wspólnoty), które stosuje się do jej zasad, ale nie ma wpływu na ich ustanawianie. Tak więc teraz jest to bardziej ból emocjonalny, który towarzyszy ci, kiedy widzisz flagę Unii, która nie jest już twoją flagą, kiedy przekraczasz granicę wspólnoty, na której ci zależy, ale już nie podróżujesz między dwoma krajami członkowskimi. Jest to bardzo smutne.
Jakie zmiany zajdą w kwestii swobody przemieszczania się po okresie przejściowym? Prawdziwe zmiany zajdą w przyszłym roku. Rząd zmienił już trochę narrację. Pierwotnie twierdził, że na granicach nic się nie zmieni, ale teraz zapowiedziano, że nie obejdzie się bez kontroli i zakłóceń, ale sytuacja zostanie opanowana do 2025 (czyli rok po końcu kadencji tego rządu). To się nazywa umywanie rąk. I proces ten już się zaczął.
Jak na twoje codzienne życie wpłynął fakt, że Wielka Brytania jest krajem trzecim?
Myślę, że sytuacja na rok 2020 wygląda tak, że jestem bardziej obywatelem kraju drugiego. Wielka Brytania jest dla UE tym co Puerto Rico dla USA, czyli częścią wspólnoty, ale nie państwem członkowskim posiadającym jakiekolwiek prawa. Jednak jak na razie przeciętny obywatel nie odczuwa żadnych zmian. Koszty życia, dostępność do różnorodnej żywności, kurs wymiany walut potrzebny, żeby pojechać na wakacje to tematy, które czekają na przyszły rok. Są jednak pewne złe wróżby na przyszłość z racji, że przedsiębiorstwa przedstawiają swoje plany awaryjne, aby przenieść się na kontynent.
W kwestii europejskiej demokracji natomiast wiele się dla nas zmieniło. Nie mamy europarlamentarzystów, komisarzy czy reprezentantów. Moje marzenie, żeby zostać europosłem zostało więc pogrzebane, ale rozumiem, że nie każdy miał takie plany. Brytyjski parlament zadecydował już, aby po okresie przejściowym zakończyć program Erasmus, co będzie wielką zmianą dla Brytyjczyków i obywateli UE. Parlament również ustalił, że będzie uchylać się od RODO. Ta druga kwestia, a ogólniej mówiąc twardy Brexit, oznacza dla mnie, że planuję dołączyć do ruchu #Brexodus. Jeśli zostanę w Wielkiej Brytanii, będzie to oznaczać dla mnie ustanowienie prawdziwych granic, uniemożliwiających mi bycie skarbnikiem Młodych Europejskich Federalistów. Oznacza to, że muszę wybrać, czy odpuścić sobie tę funkcję, czy też Wielką Brytanię. W moim przypadku, wybieram tę drugą opcję.
Zapewne znasz wielu obywateli UE, którzy żyją w Wielkiej Brytanii. Szczególnie interesuje mnie sytuacja europejskich studentów.
Czy napotykają oni na jakieś problemy spowodowane Brexitem? Czego boją się najbardziej, zapytani o rozwód Wielkiej Brytanii z UE?
Oczywiście nie mogę wypowiadać się w imieniu wszystkich studentów z Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii, ale jestem pewny, że mieli pewne trudności. Same uniwersytety są jednak bardzo proeuropejskie i wyrażały chęć wywierania nacisków, aby kontynuować swój status quo oraz próbowały jak tylko mogły chronić obywateli UE. Myślę, że uczelniom udało się już pomóc swoim europejskim studentom. Spełniono bowiem obietnicę związaną z wypełnieniem zobowiązań finansowych. Co więcej, studentów, od których pobierane są aktualnie takie same opłaty jak od Brytyjczyków, nie dotkną podwyżki.
Obawy dotyczą raczej przyszłości, ponieważ wielu młodych chciałoby po skończeniu studiów pracować choć trochę w Wielkiej Brytanii, a wciąż nie do końca wiadomo jak będzie rozwiązana ta kwestia. W powietrzu czuć również rozgoryczenie związane z drogą, którą obrała Wilka Brytania. Niektórzy młodzi Europejczycy czują, że kraj ten ich odrzucił, inni zadają sobie pytanie, czy aby na pewno w pełni go rozumieją. Takie głosy są dla mnie bardzo bolesne.
Czy masz wśród swoich znajomych rodaków, którzy studiują w któryś z państw UE? Czy są zaniepokojeni całą tą sytuacją?
Myślę, że Brytyjczycy żyjący poza Wyspami są w trudniejszej sytuacji. Jeśli chodzi o studentów, uczelnie robią, co w ich mocy, jednak spotkałem się już z przypadkami, gdzie uniwersytety zapomniały o okresie przejściowym i zaczęły straszyć studentów zmianami w warunkach ich studiowania, na które nie są przygotowani. Tak jak w przypadku zagranicznych studentów w Wielkiej Brytanii, tu też jest lęk przed tym, co będzie z ich prawami po studiach. Sprawa jest o tyle trudniejsza, że Unia Europejska nie wypracowała jednogłośnego stanowiska i wydaje się, że to trochę się różni w zależności od państwa. Dla młodych ludzi naturalnym stało się, że życie w innym kraju europejskim oznacza pozostawianie części swojej duszy w różnych miejscach. Powrót do Wielkiej Brytanii oznacza dla nich zrzeczenie się jednej z nich. Jest to trudne emocjonalnie, ale też sprawia, że Brytyjczycy martwią się o mobilność, do której już tak się przyzwyczaili i uważali za absolutnie naturalną.
Czy system imigracyjny ulegnie zmianie?
Zmiany w systemie imigracyjnym były bardzo kontrowersyjnym tematem, między innymi ze względu na zapowiedź, że aby móc pracować w Wielkiej Brytanii, imigrant będzie musiał zarabiać 30 000 £ rocznie (co jest powyżej średniej krajowej w Wielkiej Brytanii). Kwotę te w prawdzie obniżono do 25 000 £ (nieco poniżej średniej krajowej), ale wciąż oznacza to dyskryminację młodych na początku ich kariery oraz imigrantów z krajów z lub spoza Unii o niższym PKB.
Nic jeszcze nie jest ustalone, a Wielka Brytania naprawdę potrzebuje imigrantów i trudno to ignorować, bez względu na wysiłki ksenofobów. Wysoko wykwalifikowani i zamożniejsi pracownicy nie będą mieć większych problemów, być może będą musieli jedynie wypełnić więcej formalności. Jednak, jeśli jesteś taką osobą, czy obecna Wielka Brytania oferuje przyszłość, która cię zadowala? Szczerze wątpię.
Boris Johnson stale odmawia drugiego referendum niepodległościowego w Szkocji. Na ile realny jest twoim zdaniem scenariusz, w którym Szkocja opuszcza Zjednoczone Królestwo i przystępuje do Unii Europejskiej?
Często mówi się, że Szkoci są ekonomicznymi pragmatykami. Zapewne dlatego w 2014 r. zagłosowali przeciwko odłączeniu się od Wielkiej Brytanii, a w 2016 za pozostaniem w Unii Europejskiej. Jednak tak samo jak w przypadku Irlandii przeszło sto lat temu, tak i teraz mapa wyborcza jest bardzo zróżnicowana, więc i naród może być ignorowany. Nie wiem, czy Szkocja szybko uzyska niepodległość: partnerem 2/3 operacji handlowych Wielkiej Brytanii jest UE, podczas gdy w przypadku Szkocji jest to jedynie 20%.
Jednak im bardziej Westminster próbować będzie udaremniać aspiracje niepodległościowe Szkocji i pozbawiać ludzi prawa wyboru, tym silniejsza stawać się będzie chęć odłączenia się Szkotów od Królestwa. Warto pamiętać, że Brexit bardzo jasno rozróżnił sytuację Szkotów od Katalończyków. Jeśli mimo słabego interesu ekonomicznego, ci pierwsi będą chcieli być w UE, Katalonię nakłoni to do dalszej walki z hiszpańskim rządem.
Problem irlandzkiej granicy wydaje się tymczasowo rozwiązany. UE i Wielka Brytanią chcą chronić otwartą granicę pomiędzy Irlandią i Irlandią Północną.
Czy oznacza to, ze problem twardej granicy już nie powróci? Boris Johnson przyznał przecież, że po Brexicie konieczna będzie kontrola celna w Wielkiej Brytanii…
Brytyjczycy z niepokojem przyglądają się aktualnej sytuacji, ponieważ w świetle ostatnich wyborów w Irlandii, może się ona w niedalekiej przyszłości stać jednym państwem. Dla Irlandczyków, z którymi rozmawiałem, rozwiązanie to jest na chwilę obecną dalekosiężnym planem. Jednak jeśli cofniemy się o 5 lat, to okaże się, że wiele europejskich spraw, którymi zajmujemy się teraz, wtedy wydawało się prawie niemożliwych.
W międzyczasie Boris złożył obietnice dotyczące Irlandii Północnej w nadziei, że nikt nie zauważy, że zaprzeczają one rzeczywistej relacji z Unią Europejską. Jego tok myślenia się opłacił, ale nie dlatego, że nikt nie zwrócił na to uwagi, ale dlatego, że większości obywateli Wysp Brytyjskich nie obchodzi za bardzo Irlandia Północna. Jeśli chodzi o nią samą, to ma ona przed sobą kilka trudnych kwestii, nad którymi będzie dyskutować w najbliższych miesiącach. Musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy granica powinna być ustanowiona na Morzu Irlandzkim czy na wyspie.
Irlandczycy nie mają niestety żadnego wpływu na to, czy granica jest, czy jej nie ma, może więc to spowodować chęć większej kontroli, która może objawiać się czy to dążeniem do większej autonomii w obrębie Wielkiej Brytanii, czy też zjednoczenia Irlandii. Widmo przemocy krąży wokół pytań nad Północną Irlandią. Jak dotąd wszyscy wyrażają chęć uniknięcia konfliktów, ale na chwilę obecną nic nie zostało w tym kierunku zrobione.
Umowa handlowa pomiędzy Unią Europejską a Wielką Brytanią to jedna z najbardziej spornych kwestii. Istnieje wciąż duże ryzyko, że do końca 2020 r. nie dojdzie w tej kwestii do porozumienia. Na przykład UE chce mieć wciąż dostęp do brytyjskich wód połowowych, ale Wielka Brytania chce je kontrolować.
Mógłbyś wytłumaczyć nam różnicę między kanadyjskim a australijskim typem umowy handlowej, o których wspominał Boris Johnson?
W rozumieniu Brytyjczyków, kanadyjski typ umowy jest tylko i wyłącznie swego rodzaju umową o wolnym handlu z Unią Europejską. Takie rozwiązanie pozwoliłoby Wielkiej Brytanii zawierać umowy handlowe z innymi krajami, a także podlegałaby innym regulacjom i barierom w obrębie handlu z UE. Jednakże kanadyjska umowa nie obejmuje usług finansowych i w Wielkiej Brytanii istnieje duże lobby na rzecz ich włączenia. Jednak UE działa w myśl zasady więcej za więcej, tak więc w zamian za usługi finansowe, chce dostać np. możliwość rybołówstwa lub większą kontrolę nad Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Brytyjski rząd się jednak temu sprzeciwia.
Przez cały proces Brexitu, Wielka Brytania straszyła, że „brak umowy jest lepszy niż zła umowa”, a pod wodzą Borisa Johnosona jeszcze chętniej odstąpi od negocjacji. Byłoby to szkodliwe dla ekonomii Królestwa i mogłoby wystraszyć w przyszłości wiele ludzi przed przyłączeniem się do grupy przeciwników Brexitu. Uważam, że odwoływanie się do australijskiego typu umowy handlowej jest zwyczajnie sztuczką retoryczną, mającą na celu zasugerować Brytyjczykom, że brak umowy będzie dobry dla ich kraju. Takie podejście pomija oczywiście zupełnie inne położenie geograficzne, różnice między Australią a Wielką Brytanią i fakt, że Australia ma w przyszłości nadzieję na wynegocjowanie bardziej ścisłej umowy z UE.
Czy myślisz, że Wielka Brytania przyjmie system, w którym Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wciąż będzie miał swoją rolę?
Mówiąc krótko: nie. Jeśli chciałabyś dłuższą odpowiedź to powiedziałbym tak: być może, o ile jest łatwy sposób dla Borisa, aby ukryć to przed jego zwolennikami. Tak czy inaczej Wielka Brytania wciąż podlega prawu europejskiemu. Nadal będzie musiała stosować się do europejskich norm i zasad, bez względu na to, czy będzie je współtworzyć, czy nie. Unia Europejska jest zbyt duża i zbyt dobra, żeby ją ignorować.
Zasady ustalone w drodze demokratycznego porozumienia między tak różnymi narodami, zrzeszonymi w instytucjach opartych o praworządność i prawa człowieka, będą służyć jako wzór dla całego świata, nie tylko dla Europy.
Suivre les commentaires : |