W grudniu ub.r. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przedstawiła Europejski Zielony Ład, wielosektorowy program zielonej transformacji, który miał być flagowym okrętem pięciolatki jej Komisji. Myślą przewodnią Ładu jest uczynienie z Europy pierwszego neutralnego klimatycznie kontynentu do 2050 roku. Ten ambitny cel miał zostać oficjalnie zatwierdzony na grudniowym szczycie w Brukseli. Kością niezgody wśród unijnych przywódców była kwestia energii atomowej. Czechy, Węgry i Polska chciały, aby energia atomowa została zaakceptowana jako jeden ze sposób na uzyskanie neutralności klimatycznej. Dawniej atom nie budził większych kontrowersji, jako że większość krajów zachodnioeuropejskich właśnie w taki sposób pozyskuje większość swej energii. Jednak katastrofa elektrowni atomowej w Fukushimie z 2011 r. obudziła post-czarnobylski strach przed atomem, na którego fali niemiecka kanclerz Angela Merkel ogłosiła plan wygaszenia wszystkich reaktorów jądrowych na terenie Niemiec do 2022 r. Ostatecznie Rada Europejska wyraziła zgodę na uwzględnienie atomu w neutralnym miksie energetycznym. Czechy i Węgry przystały na „cel 2050”. Pozostał jeden kraj stawiający twarde weto : Polska.
Zielony koronawirus
Premier Mateusz Morawiecki zawetował konkluzje szczytu argumentując, że Polska nie jest w stanie dojść do pełnej neutralności klimatycznej do 2050 roku. Z przecieków ze szczytu można było dowiedzieć się, iż podobno Polska optowała za rokiem 2070, co większość przywódców uznała za absurd. Kwestia polskiego uczestnictwa w Zielonym Ładzie miała zostać wyjaśniona na czerwcowym szczycie w 2020 r., jednak w świetle obecnego kryzysu zdaje się, że Europa zajęta jest innymi sprawami. Niemniej jednak Przewodnicząca von der Leyen w jednym ze swoich niedawnych komunikatów zwraca uwagę, że temat zielonej transformacji energetycznej wciąż jest na biurku Komisji :
“Koronawirus dotyka każdego z nas. Zmieniamy nasz styl życia, aby chronić nasze zdrowie i zdrowie innych. Tęskno nam do wielu rzeczy, które są nam bliskie. Ale nie tęsknimy za zanieczyszczeniem powietrza z samochodów ani za ulicznym hałasem. […] Używając Europejski Zielonego Ładu jako naszego kompasu, możemy wykorzystać obecny kryzys pandemiczny jako okazję do przebudowy naszych gospodarek i uczynienia ich bardziej odpornymi”.
Determinacja von der Leyen oznacza zatem, że Polsce nie uda się zamieść pod dywan kwestii odchodzenia od węgla. Weto premiera Morawieckiego odbierane jest jako zagrywka negocjacyjna, mniej lub bardziej udana, mająca na celu uzyskanie większych funduszy dla Polski na transformację energetyczną. Środki te miałyby zostać Polsce przyznane z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Regulacja ustanawiająca Fundusz jest obecnie na etapie procedowania w Komisji Europejskiej. Fundusz ma opiewać na 7,5 miliarda euro, a dodatkowo ma zostać wsparty finansowaniem z polityki spójności oraz pożyczkami z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, co ma w sumie zapewnić finansowanie na poziomie 100 miliardów euro.
Polska : 2040
Weto premiera Morawieckiego może nie dziwić w świetle planów przyjętych przez rząd w listopadzie ub.r. Dokument „Polityka Energetyczna Polski 2040 r.” zarysowuje polską drogę ku bardziej zielonej energii. Jest to jednak rys bardzo powierzchowny, co więcej, rząd zastrzega w nim, że planowane nakłady inwestycyjne projektowane są w założeniu zachowania stabilnej sytuacji makroekonomicznej Polski. Rząd prognozuje, że wykonanie planu kosztowałoby Polskę w sumie ok. 451,6 mld euro. Obecny kryzys gospodarczy zmusi jednak rząd do rewizji tych planów, jako że polska gospodarka ma skurczyć się w tym roku o 4 procent wg. szacunków agencji S&P. W obliczu tych prognoz być może można mieć dla weta polskiego premiera odrobinę więcej zrozumienia.
Jednak bez węgla
Pomimo kontestowania unijnej polityki klimatycznej polski rząd może mieć powody do zadowolenia, gdyż zgoda na atom wpisuje się w strategię transformacji energetycznej naszego kraju. Lektura „PEP 2040” prowadzi do zaskakującego odkrycia, iż Polska wcale nie jest aż tak przywiązana do węgla, jakby mogło się to wydawać w kontekście buńczucznych wypowiedzi polskiego Prezydenta. Ku ogólnemu zdumieniu Prezydent Andrzej Duda deklarował, że nie zrezygnujemy z węgla, gdyż mamy jego zapasy na 200 lat. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że to nie polski węgiel spalamy w elektrowniach. W ubiegłym roku sprowadziliśmy aż 11 milionów ton węgla z Rosji, a tymczasem 14 milionów ton polskiego węgla zalegało na hałdach. W 2019 r. aż 73,6% energii wyprodukowanej w Polsce pochodziło z węgla. Według rządowych planów udział węgla w polskim miksie energetycznym ma spaść do 2040 r. do poziomu 28%. Węgiel ma zostać zastąpiony zwiększonym udziałem gazu dzięki zwiększeniu możliwości przesyłowych terminala LNG w Świnoujściu oraz dzięki budowie Baltic Pipe, rurociągu zapewniającego dostawy gazu z Norwegii. Lwia częścią energii elektrycznej ma być jednak produkowana przez elektrownię atomową. W latach 80. rozpoczęto budowę pierwszej elektrowni jądrowej w Żarnowcu, jednak zaniechano jej na skutek protestów po katastrofie czarnobylskiej. Obecnie rząd rozważa lokalizację elektrowni właśnie w Żarnowcu lub w Lubiatowie, a ostateczną decyzję uzależnia od wyboru konkretnej technologii. Sytuacja energetyczna Polski wymaga, by pierwszy blok jądrowy został uruchomiony najpóźniej w 2033 r. Rzecznik rządu Piotr Müller ogłosił w lutym br., że ostateczna decyzja musi zapaść w tym roku, aby dotrzymać tego terminu.
Polska musi jasno określić sposób, w jakich chce neutralizować swoją gospodarkę. Przewodnicząca von der Leyen nie zapomni tak łatwo o klimacie, jakby mógł liczyć na to polski rząd. Unijny statek i tak popłynie ostatecznie dalej, ale Polska ma jeszcze czas, by zdecydować, czy odbędzie rejs w pierwszej czy w trzeciej klasie.
Suivre les commentaires : |