Wojciech Zajączkowski: Obserwowałem wasz protest od paru dni i zauważyłem, że przewija się tam wiele różnych twarzy, ludzi młodszych, ludzi starszych, stąd moje pierwsze pytanie: kim jesteście tak naprawdę? Kim jest ta grupa osób, która zebrała się i zorganizowała ten protest?
Jakub Pietrzak: Nie jest łatwo powiedzieć kim jesteśmy, w tym sensie, że w protest zaangażowani są bardzo różni ludzie. Większość protestujących, to są studenci. Studenci, którzy już wcześniej działali w jakichś organizacjach, ale też tacy, którzy nigdy się w nic nie angażowali, studenci z różnych wydziałów, którzy są znajomymi, jak i ludzie zupełnie z zewnątrz. Są tu profesorowie, doktorzy, aktywiści społeczni, którzy do tej pory działali przy innych okazjach, np. przy protestach dotyczących wymiaru sprawiedliwości. Bardzo szeroka grupa ludzi, którzy się po prostu nie zgadzają z tą reformą. Nie ma jakiegoś trzonu organizacyjnego, więc jest to bardzo luźna grupa, którą łączy po prostu to, że sprzeciwiają się tej ustawie i temu co ta ustawa ze sobą niesie.
W: Co było iskrą do rozpoczęcia tego protestu akurat teraz, skoro o planach ministra Gowina wiadomo już od bardzo długiego czasu i przez bardzo długi czas trwały konsultacje? Dlaczego postanowiliście rozpocząć ten protest akurat w tym momencie, tuż przed wakacjami, kiedy większość studentów zajęta jest sesją egzaminacyjną?
J: Faktycznie, jest to niefortunny moment, właśnie ze względu na sesję, ale wynika to z tego, że ta ustawa właśnie teraz zaczęła być procedowana w Sejmie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że być może to nie jest dobry czas, bo studenci są zajęci sesją, wykładowcy przygotowywaniem tej sesji i wszyscy już myślą o wakacjach, ale z drugiej strony w końcu trzeba było te kroki podjąć. Te konsultacje, o których Ministerstwo tyle mówi, one faktycznie były prowadzone, ale w bardzo ograniczonym gronie i te głosy kadry naukowej, które się podczas nich pojawiały, to nie były głosy kadry naukowej jako całości, tylko pewnych grup w obrębie tej kadry, które zgadzały się oczywiście z założeniami tej ustawy. Nie zauważono jednak innych środowisk, np. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej jasno protestował przeciwko tej ustawie od dawna, wypowiadał się krytycznie na jej temat i robił analizy. Do tej pory nie było żadnego protestu ulicznego, bo głosy sprzeciwu płynęły innymi kanałami, kanałami merytorycznych propozycji, poprawek, które były konsekwentnie odrzucane przez autorów tej ustawy.
W: Przedstawiliście jedenaście postulatów, które w swoim zakresie obejmują rozmaite sprawy, od samej ustawy i tego jakie zmiany wprowadza, po zwiększenie finansowania nauki z budżetu państwa. Co jest główną osią tego protestu? Który z tych jedenastu postulatów określiłbyś jako kluczowy?
J: Mam wrażenie, że w gruncie rzeczy, to jest protest trochę o czym innym. Te postulaty są oczywiście bardzo ważne i odzwierciedlają to, o czym mówimy, ale tak naprawdę ten protest jest protestem wymierzonym przeciwko takiemu modelowi uniwersytetu, który wykształcił się już jakiś czas temu. W klasycznym modelu uniwersytet powinien kształcić obywateli w duchu „dobra, prawdy, piękna”. Obecnie jednak ten model został wyparty przez paradygmat użyteczności na rynku pracy. Ta zmiana, to jest tak naprawdę główny powód tego protestu. Uniwersytet, który do tej pory miał misję bycia instytucją, która ma dążyć do prawdy, do refleksji i debaty nad rzeczywistością, obecnie staje się narzędziem w rękach państwa, w rękach władzy, a co najgorsze, w rękach rynku pracy. Pytanie, które bardzo często się pojawia – co będziesz robił po filozofii, co będziesz robił po socjologii, kim będziesz po kulturoznawstwie – bardzo mocno oddaje charakter tej reformy i tego sposobu myślenia, któremu się całkowicie sprzeciwiamy. Uniwersytet nie jest fabryką, pracuje na zupełnie innych zasadach, jego głównym zadaniem powinno być kształcenie kulturalnych, mądrych ludzi, a nie pracowników.
W: Do tej pory mniejsze ośrodki realizowały ten postulat kształcenia w duchu „dobra, prawdy, piękna”, o którym mówisz, a normalną koleją rzeczy było to, że to duże ośrodki były właśnie odpowiedzialne za kształcenie pracowników i przyszłych kadr. Wiele młodych ludzi wybiera te duże ośrodki, gdyż oczekują od nich edukacji, która zapewni im późniejszą pracę.
J: My się dzisiaj cały czas poruszamy właśnie w ramach tego paradygmatu pracownika. Całe społeczeństwo jest sformatowane właśnie w ten sposób, że rodzice posyłają dzieci do szkoły, później posyłają na studia po to, żeby zdobyły one dobrą pracę. Ale to jest odwrócenie tego porządku, to jest postawienie na głowie instytucji uniwersytetu. Nie po to istnieje uniwersytet. Od dawania ludziom pracy są szkoły zawodowe. Uniwersytet ma dążyć do prawdy i to jest jego celem, więc rozumiem, że są pewne oczekiwania społeczne, ale są to fałszywe oczekiwania, które zostały społeczeństwu narzucone. Ta narracja, która się wytworzyła mówiąca o tym, że po studiach mamy być pracownikami, jest gigantycznym oszustwem, na które daliśmy się złapać jako społeczeństwo. Nie jest też tak, że mniejsze ośrodki dążyły do tej pory wyłącznie do „prawdy, dobra i piękna”, bo one działały na takich samych zasadach jak uniwersytety centralne. W ich funkcjonowaniu nie było zasadniczej różnicy, to dalej był ten sam uniwersytet, który działał na zasadach rynkowych. Ja tego rozróżnienia zupełnie nie widzę i nie widziałem, a teraz ono będzie zacierać się jeszcze bardziej.
W: Biorąc pod uwagę twoje podwójne doświadczenie studiowania i w mniejszym ośrodku akademickim, studia licencjackie w Olsztynie, i w chwili obecnej studia magisterskie w Warszawie, jaki według ciebie studenci UW mają interes w obronie tych mniejszych ośrodków akademickich? Dlaczego akurat stąd ten protest wyszedł?
J: Myślę, że protest wyszedł stąd, bo tutaj są po prostu najaktywniejsi studenci. Uniwersytet Warszawski jednak siłą rzeczy prowadzi drenaż mózgów z innych regionów. Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław… Gdańsk w mniejszym stopniu, ale również, szczególnie dla województwa warmińsko-mazurskiego i prawdopodobnie w ogóle Pomorza, też jest takim uniwersytetem, który wysysa po prostu najlepszych uczniów w liceach, później wysysa najlepszych studentów po licencjacie, właśnie z tych najmniejszych ośrodków. Właśnie dlatego to w Warszawie ten protest się rozpoczął, dlatego jest też wspierany w Poznaniu, będzie wspierany z Krakowa, płynie wsparcie z Łodzi, z tych największych miast.
W: Bardzo często w przestrzeni medialnej pojawia się ten motyw upolitycznienia uczelni. Jak takie upolitycznienie rady uczelni, która miałaby zostać utworzona, będzie miało wpływ na życie zwykłego studenta? Dlaczego zwykły student miałby się zainteresować waszym protestem? Czy go to w ogóle dotknie?
J: Tu nie chodzi o interes, tylko o solidarność między studentami i o obronę samej instytucji uniwersytetu. Ma to oczywiście duże znaczenie. Uniwersytet, w którym do głosu będą mogli dochodzić politycy, uniwersytet, w którym wydziały powoływać i rozwiązywać będzie mógł minister, w którym władza rektorska będzie bardzo silna, to jest uniwersytet podatny na wpływy polityczne. Uniwersytet, który może realizować interesy władzy. Nie jest to jakaś abstrakcyjna wizja, to jest taka wizja, którą każdy jest w stanie sobie wyobrazić. Na tych najlepszych uniwersytetach będą mogły być organizowane seminaria, fakultety czy wykłady, zaczną być przyjmowani wykładowcy, nauczyciele, akademicy, którzy będą chcieli z pozycji autorytetu uniwersyteckiego uzasadniać pewne posunięcia władzy politycznej. Zaczną na przykład naukowo podważać trójpodział władzy i to będzie taki głos, który będzie płynął z renomowanego uniwersytetu i legitymizował łamanie prawa. Może to takich rzeczy dotyczyć, ale też tego o czym sam minister Gowin kiedyś mówił, że na UW są „jakieś tam studia gejowskie i lesbijskie”,w zasadzie kogo to obchodzi, po co to komu. W tym obszarze mogą te naciski się pojawiać.
W: Jak odniesiesz się do słów wicepremiera Gowina, że wasz protest to „młodzieżowy happening”, który nie jest warty jego uwagi i dlatego się z wami nawet nie spotka?
J: No tak, bo pan minister Gowin z pozycji krakowskiego inteligenta nie będzie się spotykał z młodzieżą protestującą na Uniwersytecie Warszawskim, bo to jest „młodzieżowy happening”. To jest poważny protest, ale każdy tego typu protest, a szczególnie protest studencki, zawiera w sobie też elementy happeningu, co nie umniejsza wcale jego powagi. Jeżeli pan premier Gowin nie chce spotkać się z nami, żeby poznać argumenty przeciwko jego ustawie, to niech może spotka się ze swoim klubowym kolegą, profesorem Terleckim, który też występował wielokrotnie przeciwko tej ustawie. On chyba happeningu nie będzie urządzał. Może niech zapyta też swoich kolegów partyjnych, dlaczego są przeciwni jego ustawie. My też jesteśmy przeciwni tej ustawie i to jest bardzo przykre, że pan minister, jako minister nauki i szkolnictwa wyższego uważa, że protestujący studenci to jest jakaś niewarta uwagi grupka.
W: Czy trwanie w proteście ma sens, biorąc pod uwagę dotychczasową praktykę legislacyjną rządu, jaką jest przepychanie ustaw w szybkim tempie bez oglądania się na głosy sprzeciwu, no i dorzucając do tego już wspomnianą postawę ministra Gowina, dla którego ta Ustawa 2.0 jest oczkiem w głowie? Czy dalsze trwanie w tym proteście ma sens, skoro niestety wiadomo, że wasz protest się prawdopodobnie na nic nie zda?
J: To nie jest wcale takie pewne. Wczoraj pani profesor Krystyna Pawłowicz, do której jest mi politycznie bardzo daleko, napisała jasno na swoim Twitterze, że ona nie będzie popierać tej ustawy, bo ta ustawa jest krzywdząca dla polskiej nauki i akurat w tym aspekcie jestem w stanie się z nią zgodzić. Takie same głosy pojawiały się z samego obozu rządzącego, więc to dlaczego ten protest trwa ma swoje uzasadnienie. To nie jest jakiś jednorazowy happening, tylko protest, który ma pokazać parlamentarzystom obozu rządzącego, że w społeczeństwie jest opór, że jest opór wśród studentów, że jest opór wśród wykładowców, że jest opór wśród ludzi aktualnie niezwiązanych z nauką, ale których ta kwestia może też dotyczyć, bo będą mieli dzieci czy wnuki, które będą chodzić na studia. Jest to więc kwestia, która dotyczy każdego. To tłumaczy, dlaczego ten protest trwa cały czas. Pokazujemy konsekwentnie, śmiało i twardo, że nie zgadzamy się z tą ustawą i zachęcamy tym samym wykładowców, ale też osoby niezwiązane z uniwersytetem, parlamentarzystów, żeby przychodzili i wyrażali swoje zastrzeżenia. Wiele osób już to robi. Dajemy mikrofon profesorom uniwersyteckim, żeby sami mówili, dlaczego ta ustawa jest zła. Według narracji prowadzonej przez rząd ten projekt był konsultowany z kadrą, a tak naprawdę masa profesorów przychodzi przez ostatnie trzy dni do Pałacu Kazimierzowskiego i przez mikrofon, pod balkonem, na którym odbywa się protest, wyraża swoje krytyczne opinie na ten temat. Akademicy mówią, że te konsultacje były fikcją. Związek zawodowy „Solidarność” na UW i w Łodzi też wyraził zaniepokojenie tą ustawą i te głosy po prostu płyną nieustannie, a nasz protest jest takim miejscem, w którym one znajdują wyraz.
W: Czy Akademicki Komitet Protestacyjny zamierza kontynuować swoją działalność po zakończeniu protestu? Pytam w kontekście tego, że w tym momencie już jesteście siłą niejako opozycyjną wobec innych środowisk studenckich na UW, Parlamentu Studentów UW, czy Zarządu Samorządu Studentów UW, które nie udzieliły poparcia waszemu protestowi?
J: To nie jest do końca prawda. Parlament Studentów Uniwersytetu Warszawskiego wydał oświadczenie, w którym pisze, że ten protest nie był z nimi konsultowany i zaprasza do dyskusji. Nasz protest wyszedł od dołu, od studentów, przy wsparciu merytorycznym Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej, Uniwersytetu Zaangażowanego, Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego, które działają jako organizacje, ale ich członkowie uczestniczą w proteście jako ludzie po prostu, jako studenci, jako członkowie wspólnoty akademickiej, więc te głosy krytyki, które obecnie do nas płyną, to są głosy płynące z ośrodków władzy, z którymi studenci i wykładowcy się po prostu nie zgadzają.
W: Będzie kontynuacja? Będzie jakaś nadzieja?
J: Czy będzie kontynuacja? Nie wiem. Czy będzie nadzieja? Nadzieja umiera ostatnia. Liczymy po prostu, że ten protest odważy parlamentarzystów, zarówno opozycji, jak i Prawa i Sprawiedliwości, do głosowania przeciwko tej ustawie. Czy będzie potrzeba dalszego protestu? Nie wiem. Jeżeli ta ustawa zostanie odrzucona, to prawdopodobnie nie. Jeżeli zostanie przyjęta, to nie wiem, co będziemy mogli dalej robić oprócz zapalenia świeczki humanistyce polskiej i uniwersytetowi jako niezależnej instytucji.
Suivre les commentaires : |